Podroż do krajów nadbałtyckich pierwotnie miała się odbyć autokarem, ale szczęśliwie udało się zakupić w przystępnej cenie bilety lotnicze LOT, stąd z uwagi na „zaoszczędzony” czas poświęcony na dojazd rozszerzyliśmy planowany wyjazd o Tallin: => 25.05.2016 r.: Warszawa – Wilno [PLL LOT]; => 26.05.2016 r.: zwiedzanie Trok; => 27.05.2016 r.: zwiedzanie Rygi; => 28.05.2016 r.: zwiedzanie Tallina; => 29-30.05.2016 r.: zwiedzanie Wilna; lot powrotny: Warszawa – Wilno [PLL LOT].
25.05.2016 (środa)
Wileńskie lotnisko z zewnątrz bardziej przypomina dworzec kolejowy niż port lotniczy. Z kolei od wewnątrz również nie wygląda jak nowoczesna hala terminalu, a bardziej zabytkowe wnętrze atrakcyjnego dworku. Do Wilna przylecieliśmy małym, bo 80 – osobowym samolotem typu bombardier, lot z Warszawy trwał ok. 1 godziny. Do centrum Wilna w ciągu dnia można dostać się autobusem bądź pociągiem, jednakże z uwagi na nocną porę zamówiliśmy telefonicznie taxi – pod wybranym przez nas numerem (+370 5 240 0500) bez problemu można komunikować się w języku polskim – koszt dojazdu na starówkę w naszym przypadku wyniósł tylko 5 Euro, więc cena nie była wygórowana – zapewne taksówkarze czekający przed halą lotniska zażyczyliby sobie trochę więcej.
Nocleg spędziliśmy w zarezerwowanym wcześniej hostelu Jamaika zlokalizowanym na starówce. Wejście do niego może wprawić w pewną konsternację z uwagi na fakt, iż do hostelu przechodzi się przez bar, w którym również dokonuje się zakwaterowania. W dziennym świetle lokal wydaje się dość interesujący – jeżeli ma ktoś ochotę wypić piwo bądź herbatę w zaadoptowanej w tym celu wannie to jest taka możliwość. Właściciele hostelu mieli także oryginalny pomysł na łóżka noclegowe – skrzynki po piwie, na których rozłożono materace z pościelą.
26.05.2016 (czwartek) – Troki
Z dworca autobusowego w Wilnie autokary do Trok, które trochę przypominają stare polskie pks-y, odjeżdżają stosunkowo często. Cena za bilet w jedną stronę wyniosła ok. 1,6 Euro, natomiast sama podróż trwa ok. 1 godziny.
To fakt, że w Wilnie mieszka wiele osób o polskich korzeniach, a porozumiewanie się w naszym języku ojczystym nie nastręcza problemów – przekonaliśmy się o tym kilkukrotnie w czasie tego krótkiego pobytu. W autobusie jadącym do Trok nawiązaliśmy krótką pogawędkę ze starszą Panią, która okazała się być Polką. Po chwili rozmowy Pani siedząca obok naszej rozmówczyni także przyznała się do polskich korzeni.
Pomimo, iż Wilno przywitało nas ciepłą i słoneczną pogodą to w Trokach aura diametralnie się zmieniła – zrobiło się pochmurno i wietrznie, na co zapewne wpływ ma także położenie tej miejscowości. Aby z dworca autobusowego dostać się do zamku należy pokonać dystans ok. 2 kilometrów.
Idąc spacerem główną ulicą warto przyjrzeć się stojącym na poboczu typowym drewnianym karaimskim domkom z charakterystycznymi trzema oknami.
Wnętrze mijanej po drodze cerkwi
Jednego nie można odmówić temu miejscu - zamek jest bardzo malowniczo położony i jednocześnie to jedyna tego typu budowla w Europie Wschodniej położona na wyspie.
Bilet wstępu do zamku dla dorosłych kosztuje 6 Euro. W jego obrębie znajduje się bogato zaopatrzone muzeum obrazujące m. in. historię Trok i znajdującego się tu zamku oraz posiadające w swoich zbiorach różnego rodzaju eksponaty.
Po skrupulatnym zwiedzeniu obiektu wstąpiliśmy na obiad do polecanego Senoji Kibinine - lokalu serwującego kuchnię karaimską, a w szczególności kibiniaje – pierożki tradycyjnie podawane z baraniną, ale w lokalu serwowane są także z innym farszem. Nie jestem znawcą baraniny, lecz według mnie mięso w pierożku było nieco za twarde; w Wilnie, dla porównania, także spróbowałam baraniny – tym razem w cziburakach - i smakowała o wiele lepiej. Niemniej jednak pozostałym towarzyszom podróży zamówione dania przypadły do gustu. W żadnym z miejsc, w których byliśmy w czasie podróży przez kraje nadbałtyckie nie odmawialiśmy sobie przyjemności próbowania dość popularnego w tych rejonach kwasu chlebowego - w tym lokalu był naprawdę wyborny.
Po udanej wycieczce wróciliśmy do Wilna, skąd popołudniowym kursem LUX Express udaliśmy się do Rygi, która miała stanowić swego rodzaju punkt wypadowy do Estonii (podróż autokarem trwa 4 godziny). Niemałe było nasze zdziwienie, gdy po dotarciu ok. 22:30 do stolicy Łotwy stwierdziliśmy, że … wciąż jest jeszcze jasno.
27.05.2016 (piątek) - Ryga
W pewnym artykule, który przeczytaliśmy jeszcze przed wyjazdem podano, że Ryga to jedno z najczystszych miast europejskich. Osobiście raczej powiedziałabym, że Ryga może poszczycić się najsprawniej działającymi służbami sprzątającymi. Wychodząc bowiem rano z mieszkania widok ulic starówki na pewno nie potwierdzał tezy o wybitnej czystości tego miasta, a raczej stanowił dowód, że w samym sercu Rygi odbywają się huczne imprezy.
W czasie pobytu w Rydze nocowaliśmy w mieszkaniu wynajętym na pośrednictwem portalu airbnb zlokalizowanym na samej starówce – taka lokalizacja stanowiła duże udogodnienie dla późniejszej eksploracji miasta. Problematyczne mogło być jedynie wdrapanie się na ostatnie piętro starej kamienicy, w której znajdował się lokal, po schodach tak krętych i wąskich, że zastanawialiśmy się jak do tego mieszkania wnoszono jakiekolwiek meble.
Dzień rozpoczęliśmy od wizyty na hali targowej mieszczącej się niedaleko dworca autobusowego – wizyty na lokalnych targowiskach to swego rodzaju nasza tradycja w trakcie zagranicznych podróży – te ryskie mieszczą się w dawnych niemieckich hangarach i zajmują naprawdę dużą powierzchnię.
Na halach czas jakby zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu, czyli jeszcze w czasach sowieckich. Co można tam kupić? Wszystko, a co ciekawe nie brakuje polskich produktów – nabiału, warzyw. Można tam także zakupić takie specjały jak kwas chlebowy z beczki.
Próżno szukać tutaj krajalnicy do wędlin, sera czy chleba – albo bierzesz w jednym kawałku albo sprzedawca może ewentualnie pokroić produkt nożem w niezbyt cienkie i równe plastry.
Na ryskiej hali targowej nie ma czasu na pogawędki – kupujesz, płacisz i szybko ustępuj miejsce następnemu klientowi! Otóż wybraliśmy wędlinę na śniadanie – próbując wytłumaczyć pani sprzedawczyni, że nie chcemy, aby kroiła nam takie grube plastry wędliny niczym pajda chleba, lecz plastry nieco cieńsze, zniecierpliwiona zaczęła gestykulować i krzyczeć zapewne coś w stylu (zapewne, bowiem nie znamy łotewskiego): „nie mam czasu na Wasze wybrzydzanie, bo czeka następny klient (w tym przypadku nikt za nami w kolejce nie stał …) - trzeba brać i płacić!”.
Po szybkich zakupach udaliśmy się w stronę starówki, gdzie czeka cale mnóstwo atrakcji – według mnie Ryga to prawdziwa perełka, która narobiła apetytu na kolejną wizytę na Łotwie, niekoniecznie z ograniczeniem się wyłącznie do zwiedzania jej stolicy.
Bardzo fajna relacja i zazdroszczę wyjazdu. Sam planowałem podobną, jednakże z wykorzystaniem samochodu. Teraz wiem, że łączona trasa bus + samolot to także fajna opcja. Świetna zdjęcia, które odzwierciedlają chyba cały obraz miast, w których byliście. Klimatyczne, ot co
:)Dajcie tylko znać czy polecacie noclegi, gdzie spaliście i czy warto zjeść tam, gdzie mieliście okazję spróbować lokalnych potrwa. Wiem, że zaznaczyliście w jednym lokalu, że warto
;-)
Liso napisał:Bardzo fajna relacja i zazdroszczę wyjazdu. Sam planowałem podobną, jednakże z wykorzystaniem samochodu. Teraz wiem, że łączona trasa bus + samolot to także fajna opcja. Świetna zdjęcia, które odzwierciedlają chyba cały obraz miast, w których byliście. Klimatyczne, ot co
:)Dajcie tylko znać czy polecacie noclegi, gdzie spaliście i czy warto zjeść tam, gdzie mieliście okazję spróbować lokalnych potrwa. Wiem, że zaznaczyliście w jednym lokalu, że warto
;-)Polecamy mieszkanie zarówno w Rydze (Old Riga Apartment - host: Juris), jak i w Wilnie (host: Tatjana). Jeżeli chodzi o lokal Pielmieni w Rydze to raczej zda egzamin u osób chcących coś przekąsić szybko i tanio, jednak smakoszom nie przypadnie do gustu. Co do lokalu w Trokach to również miejsce godne polecenia. PS. Dzięki za pozytywny komentarz
:).
Ekstra wycieczka. Trafiliście z pogodą idealnie
:) Aż nabrałem ochoty na odwiedzenie państw bałtyckich. Kiedyś byłem w Wilnie w grudniu, u nas temperatura na plusie, około 8 stopni, a tam było z -10 i trzeba było co chwilę się ogrzewać w sklepach. Natomiast miasto pozostawiło bardzo fajne wrażenie. Wielkie brawa za zdjęcia!
Jesteś kolejną osobą, która twierdzi, że z krajów nadbałtyckich Ryga jest najładniejsza.Niestety sama nie mogę jeszcze tego potwierdzić. Ale Twoja relacja zachęciła mnie, aby taki północno-wschodni eurotrip wykonać. Super zdjęcia.
Wojtas_88 napisał:Ekstra wycieczka. Trafiliście z pogodą idealnie
:) Aż nabrałem ochoty na odwiedzenie państw bałtyckich. Kiedyś byłem w Wilnie w grudniu, u nas temperatura na plusie, około 8 stopni, a tam było z -10 i trzeba było co chwilę się ogrzewać w sklepach. Natomiast miasto pozostawiło bardzo fajne wrażenie. Wielkie brawa za zdjęcia!Dobra pogoda w krajach nadbałtyckich to skarb - temperatura tam co do zasady jest trochę niższa niż w Polsce więc nawet nie marzyliśmy o tak wspaniałej pogodzie i temperaturze, którą tam zastaliśmy
;-). Ja również byłam w Wilnie w grudniu kilka lat temu i moje odczucia były podobne: -15 st. na zewnątrz, ale mimo to panował fajny klimat świąteczno - zimowy i od tamtego czasu "chodził za mną" ponowny wyjazd nie tylko do Wilna, ale też do pozostałych stolic.
Świetna relacja, dzięki. Byłem po kilka razy w każdym z tych miejsc ( z wyjątkiem Trok), i zawsze mi się podobało.Każda z tych stolic ma w sobie jakis szczególny atut. Tallin - przepiękną starówkę oraz skandynawsko-nordycki charakter, Ryga - świetną architekturę secesyjną (zwłaszcza na Alberta iela), Wilno - ładne położenie między rzeką i zalesionymi wzgórzami
Fajna relacja i ładne zdjęcia, gratulacje
:-)Ja też odwiedziłem wszystkie te trzy stolice i moim zdaniem najładniejszy jest Tallin, potem Wilno a na końcu Ryga
:)
Ja byłem także w Tallinie i Rydze, ta druga dla mnie była bardziej przystępna niż chłodny skandynawski Tallin, ale Twoje zdjęcia wymiatają, fajnie jest zobaczyć większość znanych mi miejsc. Co fajne u Ciebie to zobaczyłem także miejsca, których nie widziałem w tych miastach.
Podzielam także zdanie poprzedników, bardzo fajne foty no i extra miejsca na krótkiego eurotripa, region jest troche olewany i niedoceniany a niepotrzebnie. Każde miasto ma coś do zaoferowania i każde ma swój niepowtarzany klimat, polecam również po kilku pobytach, Ryga chyba najlepsza i tłuściutka, choć brak w niej baszt i wież jak w Tallinie, a Wilno to z kolei królestwo kościołów.Punkty widokowe świetne!Pzdr, Art.
Podziwiam tempo w jakim podróżowaliście, zdjęcia i relacja naprawdę fajne.Jak dla mnie najciekawszy był Tallin, choć charakter każdego z tych miast jest inny i tak naprawdę warto odwiedzić wszystkie.
Zdradź jaki to aparat oraz czy udało się osiągnąć taką jakość w jpg czy to RAW ? Wiem że to nie aparat ale człowiek robi zdjęcia i gratuluje świetnego oka
:)
adamp54 napisał:Zdradź jaki to aparat oraz czy udało się osiągnąć taką jakość w jpg czy to RAW ? Wiem że to nie aparat ale człowiek robi zdjęcia i gratuluje świetnego oka
:)Aparat to nikon d5100 z obiektywami nikorr 18-105 i nikorr 35, a zdjęcia robione w RAW, a wywoływane w lightroom`ie. Kilka zdjęć obrobionych z użyciem pakietu Nik Collection.Dziękuję
:).
gratuluję fotek - bardzo fajnie uchwycony charakter poszczególnych miast
moja hierarchia stolic pribaltiki to zdecydowanie kierunek płn-płd - Tallin bezkonkurencyjny
i mała uwaga lokalizacyjna - zdjęcie podpisane "Plac katedralny" w rzeczywistości zostało wykonane na Placu Ratuszowym (Rātslaukums)
gratuluję fotek - bardzo fajnie uchwycony charakter poszczególnych miast
moja hierarchia stolic pribaltiki to zdecydowanie kierunek płn-płd - Tallin bezkonkurencyjny
i mała uwaga lokalizacyjna - zdjęcie podpisane "Plac katedralny" w rzeczywistości zostało wykonane na Placu Ratuszowym (Rātslaukums)
Podroż do krajów nadbałtyckich pierwotnie miała się odbyć autokarem, ale szczęśliwie udało się zakupić w przystępnej cenie bilety lotnicze LOT, stąd z uwagi na „zaoszczędzony” czas poświęcony na dojazd rozszerzyliśmy planowany wyjazd o Tallin:
=> 25.05.2016 r.: Warszawa – Wilno [PLL LOT];
=> 26.05.2016 r.: zwiedzanie Trok;
=> 27.05.2016 r.: zwiedzanie Rygi;
=> 28.05.2016 r.: zwiedzanie Tallina;
=> 29-30.05.2016 r.: zwiedzanie Wilna; lot powrotny: Warszawa – Wilno [PLL LOT].
25.05.2016 (środa)
Wileńskie lotnisko z zewnątrz bardziej przypomina dworzec kolejowy niż port lotniczy. Z kolei od wewnątrz również nie wygląda jak nowoczesna hala terminalu, a bardziej zabytkowe wnętrze atrakcyjnego dworku.
Do Wilna przylecieliśmy małym, bo 80 – osobowym samolotem typu bombardier, lot z Warszawy trwał ok. 1 godziny. Do centrum Wilna w ciągu dnia można dostać się autobusem bądź pociągiem, jednakże z uwagi na nocną porę zamówiliśmy telefonicznie taxi – pod wybranym przez nas numerem (+370 5 240 0500) bez problemu można komunikować się w języku polskim – koszt dojazdu na starówkę w naszym przypadku wyniósł tylko 5 Euro, więc cena nie była wygórowana – zapewne taksówkarze czekający przed halą lotniska zażyczyliby sobie trochę więcej.
Nocleg spędziliśmy w zarezerwowanym wcześniej hostelu Jamaika zlokalizowanym na starówce. Wejście do niego może wprawić w pewną konsternację z uwagi na fakt, iż do hostelu przechodzi się przez bar, w którym również dokonuje się zakwaterowania. W dziennym świetle lokal wydaje się dość interesujący – jeżeli ma ktoś ochotę wypić piwo bądź herbatę w zaadoptowanej w tym celu wannie to jest taka możliwość. Właściciele hostelu mieli także oryginalny pomysł na łóżka noclegowe – skrzynki po piwie, na których rozłożono materace z pościelą.
26.05.2016 (czwartek) – Troki
Z dworca autobusowego w Wilnie autokary do Trok, które trochę przypominają stare polskie pks-y, odjeżdżają stosunkowo często. Cena za bilet w jedną stronę wyniosła ok. 1,6 Euro, natomiast sama podróż trwa ok. 1 godziny.
To fakt, że w Wilnie mieszka wiele osób o polskich korzeniach, a porozumiewanie się w naszym języku ojczystym nie nastręcza problemów – przekonaliśmy się o tym kilkukrotnie w czasie tego krótkiego pobytu. W autobusie jadącym do Trok nawiązaliśmy krótką pogawędkę ze starszą Panią, która okazała się być Polką. Po chwili rozmowy Pani siedząca obok naszej rozmówczyni także przyznała się do polskich korzeni.
Pomimo, iż Wilno przywitało nas ciepłą i słoneczną pogodą to w Trokach aura diametralnie się zmieniła – zrobiło się pochmurno i wietrznie, na co zapewne wpływ ma także położenie tej miejscowości. Aby z dworca autobusowego dostać się do zamku należy pokonać dystans ok. 2 kilometrów.
Idąc spacerem główną ulicą warto przyjrzeć się stojącym na poboczu typowym drewnianym karaimskim domkom z charakterystycznymi trzema oknami.
Wnętrze mijanej po drodze cerkwi
Jednego nie można odmówić temu miejscu - zamek jest bardzo malowniczo położony i jednocześnie to jedyna tego typu budowla w Europie Wschodniej położona na wyspie.
Bilet wstępu do zamku dla dorosłych kosztuje 6 Euro. W jego obrębie znajduje się bogato zaopatrzone muzeum obrazujące m. in. historię Trok i znajdującego się tu zamku oraz posiadające w swoich zbiorach różnego rodzaju eksponaty.
Po skrupulatnym zwiedzeniu obiektu wstąpiliśmy na obiad do polecanego Senoji Kibinine - lokalu serwującego kuchnię karaimską, a w szczególności kibiniaje – pierożki tradycyjnie podawane z baraniną, ale w lokalu serwowane są także z innym farszem. Nie jestem znawcą baraniny, lecz według mnie mięso w pierożku było nieco za twarde; w Wilnie, dla porównania, także spróbowałam baraniny – tym razem w cziburakach - i smakowała o wiele lepiej. Niemniej jednak pozostałym towarzyszom podróży zamówione dania przypadły do gustu. W żadnym z miejsc, w których byliśmy w czasie podróży przez kraje nadbałtyckie nie odmawialiśmy sobie przyjemności próbowania dość popularnego w tych rejonach kwasu chlebowego - w tym lokalu był naprawdę wyborny.
Po udanej wycieczce wróciliśmy do Wilna, skąd popołudniowym kursem LUX Express udaliśmy się do Rygi, która miała stanowić swego rodzaju punkt wypadowy do Estonii (podróż autokarem trwa 4 godziny). Niemałe było nasze zdziwienie, gdy po dotarciu ok. 22:30 do stolicy Łotwy stwierdziliśmy, że … wciąż jest jeszcze jasno.
27.05.2016 (piątek) - Ryga
W pewnym artykule, który przeczytaliśmy jeszcze przed wyjazdem podano, że Ryga to jedno z najczystszych miast europejskich. Osobiście raczej powiedziałabym, że Ryga może poszczycić się najsprawniej działającymi służbami sprzątającymi. Wychodząc bowiem rano z mieszkania widok ulic starówki na pewno nie potwierdzał tezy o wybitnej czystości tego miasta, a raczej stanowił dowód, że w samym sercu Rygi odbywają się huczne imprezy.
W czasie pobytu w Rydze nocowaliśmy w mieszkaniu wynajętym na pośrednictwem portalu airbnb zlokalizowanym na samej starówce – taka lokalizacja stanowiła duże udogodnienie dla późniejszej eksploracji miasta. Problematyczne mogło być jedynie wdrapanie się na ostatnie piętro starej kamienicy, w której znajdował się lokal, po schodach tak krętych i wąskich, że zastanawialiśmy się jak do tego mieszkania wnoszono jakiekolwiek meble.
Dzień rozpoczęliśmy od wizyty na hali targowej mieszczącej się niedaleko dworca autobusowego – wizyty na lokalnych targowiskach to swego rodzaju nasza tradycja w trakcie zagranicznych podróży – te ryskie mieszczą się w dawnych niemieckich hangarach i zajmują naprawdę dużą powierzchnię.
Na halach czas jakby zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu, czyli jeszcze w czasach sowieckich. Co można tam kupić? Wszystko, a co ciekawe nie brakuje polskich produktów – nabiału, warzyw. Można tam także zakupić takie specjały jak kwas chlebowy z beczki.
Próżno szukać tutaj krajalnicy do wędlin, sera czy chleba – albo bierzesz w jednym kawałku albo sprzedawca może ewentualnie pokroić produkt nożem w niezbyt cienkie i równe plastry.
Na ryskiej hali targowej nie ma czasu na pogawędki – kupujesz, płacisz i szybko ustępuj miejsce następnemu klientowi! Otóż wybraliśmy wędlinę na śniadanie – próbując wytłumaczyć pani sprzedawczyni, że nie chcemy, aby kroiła nam takie grube plastry wędliny niczym pajda chleba, lecz plastry nieco cieńsze, zniecierpliwiona zaczęła gestykulować i krzyczeć zapewne coś w stylu (zapewne, bowiem nie znamy łotewskiego): „nie mam czasu na Wasze wybrzydzanie, bo czeka następny klient (w tym przypadku nikt za nami w kolejce nie stał …) - trzeba brać i płacić!”.
Po szybkich zakupach udaliśmy się w stronę starówki, gdzie czeka cale mnóstwo atrakcji – według mnie Ryga to prawdziwa perełka, która narobiła apetytu na kolejną wizytę na Łotwie, niekoniecznie z ograniczeniem się wyłącznie do zwiedzania jej stolicy.
Dom Wagi i Bractwa Czarnogłowych
Posąg Rolanda
Plac katedralny
Budynek, w którym mieści się siedziba radia
Zamek Ryski
Brama Szwedzka